Wacław P. w połowie lat 70. ubiegłego wieku pozostawił żonę i troje nieletnich dzieci w województwie gorzowskim, a sam wyjechał w Bieszczady. 10 lat później zerwał kontakty z rodziną.
Praca na wypale węgla
Pan Wacław pomieszkiwał w hotelach nadleśnictw, zatrudniał się dorywczo do prac leśnych. Ostatnie dwa lata przed śmiercią trudnił się wypałem węgla drzewnego. Jak wynika z ustaleń policji, pan Wacław nie stronił od alkoholu. Przykładowo kilkanaście dni pracował, a później tyle samo pił. Na wypale odwiedzali go znajomi utrzymujący się z prac dorywczych, zbierania grzybów, jagód. Zdarzało się, że po libacjach alkoholowych nocowali u niego.
Mieszkał w baraku
Wacław P. mieszkał w baraku w miejscu pracy, chociaż w miejscowości Krzywe w budynku po byłym hotelu robotniczym miał swój pokój, gdzie przechowywał część swoich rzeczy. Znany był jako osoba spokojna i bezkonfliktowa, jednak pod wpływem alkoholu stawał się kłótliwy. Jak zeznała jedna z kobiet, po wypiciu był też wylewny i stawał się rozmowny. Często odwiedzał camping w Krzywem, gdzie odpoczywali turyści. Gustował głównie w napojach niskoprocentowych: wino, piwo, denaturat. Był typem samotnika, wszystkie prace przy załadunku i rozładunku pieca wykonywał sam.
Drzwi zamknięte, okna zasłonięte
22 i 23 sierpnia (czwartek i piątek) na wypał węgla przyjechali jego współwłaściciele. Drzwi do baraku były jednak zamknięte na kłódkę zatrzaskową, a okna zasłonięte. Nie niepokoili się jednak, bo wiedzieli, że ma tendencje do takich nieobecności. Ostatni raz widzieli go we wtorek, 20 sierpnia. Po raz kolejny pojawili się na wypale wczesnym popołudniem, w sobotę, 24 sierpnia. Drzwi były dalej zamknięte. Jeden z mężczyzn zajrzał jednak dokładnie przez szczelinę w oknie i zobaczył nogi. Natychmiast powiadomiono policję.
Cios siekierą w głowę
Policjanci zerwali kłódkę i po wejściu do środka zobaczyli leżącego na podłodze na materacu Wacława P. Miał ranę ciętą z tyłu głowy i jak stwierdził lekarz mógł nie żyć już około 48 godzin. Cios został zadany prawdopodobnie siekierą, jednak narzędzia zbrodni nigdy nie znaleziono, choć w trakcie śledztwa sprawdzono dokładnie kilkanaście siekier, należących do różnych osób, które mogły mieć związek z tą sprawą. Sprowadzony na miejsce pies tropiący nie podjął śladu. W czasie, gdy doszło do zabójstwa, padał w tamtym rejonie deszcz. Przeprowadzona później sekcja zwłok wykazała, że do zabójstwa doszło 21 lub 22 sierpnia, a bezpośrednią przyczyną śmierci była rana rąbana głowy.
Sprzeczka przy alkoholu?
W trakcie śledztwa rozważane były różne wersje. Odrzucony został motyw rodzinny. Przyjęto, że do zabójstwa doszło w czasie spożywania alkoholu, a motywem mogła być sprzeczka. Sprawdzone zostały osoby, z którymi wcześniej miał kontakty tak na wypale, jak i w Cisnej czy okolicach. Z tym było jednak trochę problemów, gdyż większość tych osób "nie wylewała za kołnierz" mając wielodniowe okresy ciągłego ostrego picia. Myliły im się dni, często nie pamiętali co i kiedy robili.
Również, jak ustaliła policja, 21 sierpnia był czwartym z kolei dniem, w którym Wacław P. pił. W chwili zabójstwa miał około 3 promile alkoholu.
W trakcie śledztwa rozmawiano z turystami z pobliskiego pola namiotowego, właścicielami domków letniskowych w okolicy. Bez konkretnego efektu.

Miał mieć gości
Po raz ostatni Wacław P. widziany był żywy w Cisnej 21 sierpnia. Rano mógł przebywać w Dołżycy u znajomych. Koło godziny 10 przy Urzędzie Gminy wysiadł z samochodu ciężarowego. Tam spotkał znajomych, z którymi za sklepem wypił wino. Przy gminie Właściciel jednego ze sklepów w Cisnej zeznał, że 21 sierpnia po godzinie 10 pan Wacław był u niego w sklepie. Powiedział, że będzie miał gości i kupił dwie półlitrówki wódki "Lodowa". Na zakupy przyszedł z torbą w kolorze brązowo - wiśniowym. Była to prawdopodobnie imitacja skóry. Torby tej nie udało się odnaleźć. Tego samego dnia koło południa Wacława P. widziała też sprzedawczyni z innego punktu handlowego, która go znała. Szedł z około 40-letnim mężczyzną, którego ani wcześniej, ani później nie widziała. Szli w kierunku Dołżycy.
Zakrwawione prześcieradło i chusteczka
W trakcie śledztwa pojawił się poważny ślad prowadzący do jednego ze znajomych Wacława P., 46-letniego wówczas mężczyzny, z którym 21 sierpnia przed południem pił za sklepem alkohol. Znaleziono u niego fragment prześcieradła oraz chusteczkę do nosa ze śladami krwi. Ślady te, jak ustalili na początku biegli, mogły pochodzić właśnie od zamordowanego. Ostatecznie nie potwierdziły tego jednak stuprocentowo badania genetyczne.
Grozili Wacławowi P.?
"Rozliczony" został też 45-letni mężczyzna, właściciel "dużego" fiata, związany z kradzieżami przewodów z linii telefonicznych w tamtym rejonie, a w czasie gdy doszło do zabójstwa mógł przebywać w miejscowości Krzywe lub okolicy.
Nie przyniosły też przesłuchania między innymi znajomego, 50-letniego mężczyzny z sąsiedniej gminy Baligród, który miał grozić, że zabije Wacława P. siekierą oraz kolejnego znajomego z miejscowości P. w gminie Cisna, który miał wymachiwać siekierą i odgrażać się zabitemu.
Śledztwo umorzone
Śledztwo w sprawie zabójstwa Wacława P. zostało oficjalnie umorzone. Jednak policja różnego rodzaju czynności wykonywała w okresie późniejszym. Jednak bez skutków. Procedura jest taka, iż w przypadku uzyskania informacji, które przyczynią się do ustalenia sprawców tej zbrodni, śledztwo zostanie niezwłocznie podjęte.
Czy ktoś coś wie?
Mimo iż w trakcie śledztwa przesłuchano wielu świadków, sprawdzano wiele szczegółów, które się pojawiały w sprawie, prowadzono czynności operacyjne, nie udało się zebrać na tyle pewnych dowodów, by komukolwiek postawić zarzuty.
Może teraz, po blisko 30 latach, ktoś sobie coś przypomni, skojarzy fakty, czy też uzna, że ma informacje, które mogą pomóc, by rozwiązać zagadkę sprzed lat. Informacje, także ANONIMOWO, można przekazywać pod rzeszowski numer telefonu: 47 8212409 lub 47 8212327 od poniedziałku do piątku w godzinach od 7:30 do 15:30.


Komentarze
Dodaj komentarz