Po przegraniu półfinałowego dwumeczu ze Speedway Wandą Instal Kraków, drużyna z Krosna zakończyła sezon 2014. Wiceprezes KSM Wojciech Zych zabrał głos m.in. w sprawie rzekomego odpuszczenia przez klub tych spotkań.
Wojciech Ogonowski: W zeszłym miesiącu powiedział pan, że w play-offach KSM walczyć będzie o jak najlepszy wynik. 42 i 28 punktów w dwumeczu z Wandą chyba jednak nie jest najlepszym wynikiem, na jaki stać było tę drużynę?

Wojciech Zych: Zdecydowanie. Jesteśmy mocno rozczarowani wynikiem osiągniętym przez naszych zawodników. Liczyliśmy się z tym, że możemy przegrać w tym dwumeczu, ale nie w takim stylu. Zabrakło walki, zwłaszcza w rewanżu. Mieliśmy całkiem udany sezon, ale te dwa mecze z Wandą zrujnowały całą pracę wykonaną w trakcie rundy zasadniczej.

Po tym drugim spotkaniu nie brakuje komentarzy, że klub odpuścił play-offy. Miałaby o tym świadczyć m.in. pana wypowiedzieć, że w przypadku jazdy w barażach klub może złapać zadyszkę finansową.

- To są bzdury! Słysząc takie komentarze jest mi naprawdę przykro, że kibice mogą nas o coś takiego posądzać. Na rzecz klubu poświęcamy ogromną część naszego wolnego czasu, bo każdy z nas gdzieś pracuje albo prowadzi swoją firmę i nie robimy tego po to, żeby ten klub tylko istniał, tylko żeby osiągał jak najlepsze wyniki. Owszem, nie ma u nas wielkiej presji i nacisków żeby awansować, ale to nie znaczy, że nie marzyliśmy o wygraniu ligi! Jeśli chodzi o zadyszkę finansową, to gdy mówiłem o niej wyraźnie zaznaczałem, że nie jest to problem, który zagrażałby naszej dalszej działalności, bo byśmy sobie z tym szybko poradzili. Poza tym jak my mogliśmy odpuścić te mecze, skoro w obu wystawialiśmy najmocniejszy skład?

Może trzeba było pomyśleć nad wzmocnieniami?

- Po rundzie zasadniczej był wewnątrz klubu poruszony taki temat, ale szybko upadł. No bo z kogo mieliśmy zrezygnować? Słabiej czasami spisywał się Jacek Rempała, ale w jego miejsce wskoczył Tobias Busch i zarówno w Pile jak i u nas z Krakowem jechał dobrze. Jeśli mielibyśmy kogoś brać, to tylko takiego żużlowca, który będzie gwarantem dużo większych zdobyczy punktowych i nie będzie miał wymagań finansowych z kosmosu. Proszę mi wierzyć, że nie było zawodnika który spełniałby te kryteria. Inna sprawa, że chcieliśmy być w porządku wobec zawodników, którzy wywalczyli awans i dać im szansę wykazać się w tym dwumeczu. Usprawiedliwić można troszkę Tomka Rempałę i Tobiasa Buscha. Dopiero po meczu w Krakowie okazało się, że ten pierwszy oba spotkania przejeździł ze złamanymi żebrami. Busch z kolei miał problemy z barkiem.

Trener Ireneusz Kwieciński po meczu w Krakowie mówił, iż miał wrażenie jakby niektórzy zawodnicy przestali inwestować w sprzęt.

- O to należałoby już spytać zawodników. Powiem szczerze, że nie wiem co o tym myśleć... zwłaszcza, że jesteśmy z nimi rozliczeni co do złotówki. Po meczu w Krakowie, tak jak po każdym innym zawodnicy szybko dostali pieniądze i już teraz mogę powiedzieć, że nie będziemy mieć problemów z licencją na przyszły sezon. Wracając do zawodników, to im powinno zależeć, bo im więcej punktów przywożą, tym więcej zarabiają i mają więcej okazji do zarobku. W przypadku wygrania dwumeczu z Wandą byłyby to dwa-cztery mecze, a tak mają już po sezonie. Poza tym proszę zauważyć, że oni tak punktując w tym dwumeczu praktycznie jechali za darmo albo i jeszcze dopłacali do tego interesu. Nasz rzecznik prasowy już tłumaczył to kibicom na forum, ale warto to powtórzyć. Żużlowcy w odróżnieniu od piłkarzy, koszykarzy czy siatkarzy nie mają płaconej miesięcznej pensji na zasadzie "czy się stoi czy się leży, wypłata się należy". Wszyscy zawodnicy w naszej drużynie mają podpisane kontrakty zawodowe, a więc sami muszą o wszystko zadbać. Każdy zarobiony punkt, to kwota kilkuset złotych, a robienie 3 "oczek" w meczu nie pokrywa nawet kosztów udziału w zawodach. Zawodnik, który startuje w pięciu biegach zużywa trzy opony, a każda to wydatek na ponad 200 zł. Do tego trzeba przecież jeszcze zapłacić mechanikowi, zjeść jakiś obiad w drodze na mecz, nie wspominając już o podatkach itd. Podsumowując - zawodnik robiąc 3 punkty w meczu dokłada do interesu, dlatego brak inwestowania w sprzęt nie jest dobrym pomysłem.

Nierealne zatem wydają się być teorie, że zawodnicy odpuścili ten dwumecz, bo tak im kazał klub.

- To już w ogóle jest science-fiction. Zawodnicy nie są idiotami. Gdyby ktoś im kazał odpuścić mecz, to by w nim po prostu nie pojechali, bo by np. przedstawili zwolnienie lekarskie. Jak już wspomniałem, oni nie robiąc punktów nie zarabiają. Poza tym są media, jesteście wy dziennikarze i taka sytuacja zaraz zostałaby nagłośniona. Już nie wspomnę o tym, że środowisko żużlowe nie jest duże, taka informacja szybko by się rozeszła i w zimie nie pomogłoby nam to przy podpisywaniu kontraktów. Odniosę się tutaj jeszcze do kwestii awansu. Po ewentualnym wygraniu ligi przystąpilibyśmy do rozmów ze sponsorami, w swoim gronie zastanowilibyśmy się co dalej i dopiero wtedy podjęli decyzję co do startu w PLŻ 1. albo 2. Jedno muszę podkreślić - dla nas wygranie ligi byłoby ogromną satysfakcją i sukcesem! To byłoby piękne zwieńczenie naszej dotychczasowej działalności.

Nie uważa pan, że problemem mogą być źle skonstruowane kontrakty? Może trzeba pokazać zawodnikom przed play-offami jakąś marchewkę, którą dostaną w zamian za dobrą jazdę?

- Zgadzam się, że jest to ciekawy pomysł. Proszę tylko pamiętać o jednym, nasz budżet nie przekracza 600 tys. złotych. Jeśli chcemy zbudować w miarę mocny skład, nawiązujący walkę z najlepszymi, to nie możemy zamrażać funduszy. To co mamy, oferujemy zawodnikom, żeby zakontraktować jak najlepszych. Z pewnością pomocny byłby tu jakiś większy sponsor. Wtedy na pewno byłoby łatwiej.


Są jakieś nadzieje, że takowy w Krośnie w końcu się pojawi?

- Powiem tak. W trakcie sezonu, kiedy wygrywaliśmy czy to u siebie czy na wyjeździe, padały pewne deklaracje. Były osoby skłonne usiąść z nami po sezonie do rozmów i zastanowić się nad wsparciem KSM Krosno. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czy tu wchodziłyby w grę większe czy mniejsze kwoty. Dla nas jednak liczy się każda złotówka i będziemy szczęśliwi jeśli uda się powiększyć grono sponsorów i sprawić żeby budżet był choć trochę wyższy od tegorocznego.

Przed play-offami tryskał pan energią. Po tym półfinale wygląda pan na osobę zmęczoną żużlem.

- (chwila zastanowienia) Trochę tak jest. Inaczej to sobie wyobrażałem, a boli też to, kiedy słyszy się że ci na czymś nie zależy i że celowo odpuszczasz. A takie komentarze pojawiały się też rok temu. Smolinski nas wtedy systematycznie zbywał, więc zakontraktowaliśmy w trakcie sezonu m.in. Jamrożego i Lamparta, a nie brakowało osób które po porażkach i tam pisały, że odpuszczamy żeby broń Boże nie wygrać ligi. Mieliśmy w przeszłości poważne kłopoty, nie ukrywaliśmy tego, ale to było trzy-cztery lata temu. Nasze "odpuszczanie" polegało na tym, że w drugiej części sezonu rezygnowaliśmy podczas wyjazdów z obcokrajowców, bo po meczu zamiast im zapłacić, moglibyśmy jedynie przybić piątki i im podziękować za walkę. Teraz nie ma tego problemu.

Planujecie jeszcze jakieś zawody w tym roku?

- Nie. Na 99 proc. zakończyliśmy ten sezon. Powoli zbieramy się do kompletowania dokumentów licencyjnych na przyszłe rozgrywki.

Klub zorganizuje tradycyjne spotkanie sprawozdawcze, na którym rozliczy się przed kibicami?

- Oczywiście. Ciężko mi w tej chwili mówić o dokładnym terminie, bo ten w przeszłości bywał różny, ale zapewne odbędzie się ono po nowym roku. Mówiłem to już tysiąc razy, ale powtórzę raz jeszcze - bez kibiców nie ma tego klubu. To dzięki nim jesteśmy w stanie funkcjonować. W tym sezonie średnio na każdym meczu było ponad 3 tys. fanów - to bardzo dobry wynik i czujemy się w obowiązku rozliczyć się przed tymi osobami i odpowiedzieć na nurtujące ich pytania.

Przed play-offami mówił pan, że jest już koncepcja składu na przyszły sezon, ale nie chce jej pan zdradzić póki trwa sezon. Teraz można powiedzieć coś więcej?

- Powiem tak, praktycznie nigdy nie zdradzamy nazwisk zawodników z którymi rozmawiamy, dopóki zawodnik nie podpisze kontraktu z nami lub z innym klubem. Nie chciałbym odchodzić od tej zasady. Nie chcę też mówić o tym kogo będziemy chcieli zostawić, a komu podziękujemy za współpracę. Niedługo usiądziemy do rozmów z trenerem Kwiecińskim i to w głównej mierze od niego zależy z kim będziemy starać się przedłużyć umowę.

O jakichś konkretnych celach na przyszły sezon można już mówić?

- Na razie jest na to za szybko. Myślę, że w grudniu kiedy będziemy wiedzieć jakim składem będziemy dysponować oraz jakie drużyny będą startować w PLŻ 2, to ustalimy jakiś cel. Na pewno celem minimum będzie wygranie wszystkiego u siebie. Trzeba będzie się też zastanowić co zrobić, żeby zawodnicy z większą motywacją podeszli do play-offów. Na pewno będziemy chcieli zatrzeć to złe wrażenie z tego sezonu.

Chciałbym jeszcze poruszyć sprawę pneumatycznej bandy, której w tym roku kończy się homologacja. Będzie ona przedłużana czy rozważacie zakup nowej?

- Po zmianie przepisów homologacja na dmuchane bandy, starsze niż pięć lat, kończy się po każdym sezonie. Z tego powodu już od dwóch sezonów ponoszone są koszty wydania certyfikatu dopuszczającego je do dalszego użytkowania. Koszt przedłużenia homologacji wynosi kilka tysięcy złotych, a do tego dochodzą koszty naprawy, które również sięgają kilku tysięcy złotych rocznie. Dlatego myślimy, że warto byłoby zakupić nową bandę i przez kilka lat nie mieć problemu z wydatkami na homologację. Nasza banda jest już niestety poniszczona i prędzej czy później czeka nas jej całkowita wymiana. Z takim wydatkiem nie poradzilibyśmy sobie sami, dlatego zwrócimy się do Urzędu Miasta z prośbą o wsparcie w zakupie nowej bandy. Włodarze Krosna mocno nam pomagają w różnych kwestiach, a dzięki m.in. panom prezydentom trwa właśnie budowa nowego parku maszyn, finansowego przez Urząd Miasta. Mocno wierzymy, że również w tym temacie będziemy mogli liczyć na pomoc.

Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. terazKrosno.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.