Kolejna sprzeczka rodzinna z alkoholem w tle, o mało co nie zakończyła się tragedią. Sąd Okręgowy w Krośnie skazał 63-letniego Mariana S. Sąd zaapelował też do zwaśnionej rodziny.
Do wydarzeń, które doprowadziły 63-letniego Mariana S. na ławę oskarżonych Sądu Okręgowego w Krośnie doszło w nocy 27 lipca ubiegłego roku w Trepczy, gm. Sanok.
Prokuratura Rejonowa w Sanoku oskarżyła mężczyznę o usiłowanie zabójstwa 45-letniej Ireny S. Maczetą o długości ostrza około 40 cm uderzył ją w szyję powodując ranę rąbaną karku o długości 10-15 centymetrów. - Na szczęście, kobiecie udało się uciec, a atakującego mężczyznę obezwładnili bracia oskarżonego, Andrzej i Jan - powiedziała prokurator Marta Leśniak-Popiel z Prokuratury Rejonowej w Sanoku.

63-latek został także oskarżony o zranienie maczetą brata, 41-letniego Andrzeja S. Poszkodowany doznał urazów głowy, ręki, okolic biodra. Marian S. miał mu także grozić pozbawieniem życia.

Atak na bratową bez powodu

Proces 63-letniego mężczyzny rozpoczął się w Sądzie Okręgowym w Krośnie w lutym br. Odbyło się osiem rozpraw, a 11 sierpnia strony wygłosiły mowy końcowe i sąd ogłosił wyrok.

Prokurator Marta Leśniak-Popiel zażądała dla Mariana S. łącznej kary 9 lat pozbawienia wolności. 27 lipca w Trepczy na posesji rodziny S. miały miejsce dwie interwencje policji.

- W pierwszym przypadku oskarżony bez powodu zaatakował swojego brata Jana S. Policjanci oddali napastnika pod opiekę żony, jednak to nie pomogło. Chwilę później Marian S. zaatakował maczetą wychodzącą z garażu Irenę S. Nie była to pierwsza agresja ze strony oskarżonego wobec bratowej. Nie ulega też wątpliwości, że Andrzej S. zareagował na ten atak, obezwładniając oskarżonego i uniemożliwił mu zadanie kolejnego ciosu, do którego się przygotowywał. Niewykluczone, że uratował tym Irenie S. życie - powiedziała prokurator Marta Leśniak-Popiel.

Dodała tez, że tego dnia zachowanie oskarżonego było nieadekwatne do panującej sytuacji, mimo, iż miał konflikty z braćmi.

Prokurator Marta Leśniak-Popiel i adwokat Krzysztof Litwin
Prokurator Marta Leśniak-Popiel i adwokat Krzysztof Litwin

Adwokat Krzysztof Litwin reprezentujący oskarżycieli posiłkowych Irenę S. i Andrzeja S. podkreślił, że zachowanie Mariana S. miało na celu pozbawienie życia szwagierki. Wspomniał też o długotrwałym konflikcie w rodzinie i agresywnych zachowaniach oskarżonego, które narastały, gdy był pod wpływem alkoholu.

- Przestawał się wtedy kontrolować. Upust tej frustracji dał oskarżony w krytyczną lipcową noc ubiegłego roku - powiedział Krzysztof Litwin.

Pełnomocnik wniósł też o zasądzenie na rzecz Ireny S. i Andrzeja S. od oskarżonego po 30 tys. zł jako częściowego zadośćuczynienia, mimo, iż na pierwszej rozprawie pokrzywdzony mężczyzna stwierdził, że żadnych roszczeń nie będzie dochodził.

- Przemyślałem swoje wcześniejsze stanowisko i chcę zadośćuczynienia od brata - stwierdził Andrzej S.

Pełnomocnik wniósł też o orzeczenie zakazu kontaktowania się oraz zbliżania oskarżonego do pokrzywdzonych przez okres 15 lat na odległość minimum 30 metrów z zastosowaniem dozoru elektronicznego.

Nie wiedział, kogo atakuje

Broniący oskarżonego adwokaci Tomasz Ostafil i Adam Śnieżek podkreślali, że krytycznego 27 lipca doszło do dwóch zdarzeń powiązanych z sobą. Każda ze stron inaczej przedstawia przebieg pierwszej części konfliktu, ale efekt był taki, że „zwyciężyli” młodsi bracia. Obalili go na podłoże i trochę pobili. Przyjechała policja i sytuacja miała się uspokoić. Jak stwierdził żona oskarżonego, mąż zaczął zachowywać się dziwnie. Policja stwierdziła, że pierwszy konflikt został zażegnany, jednak ta się nie stało. Efektem tego była druga faza.

- Marian S. wyszedł z domu i nikt tak naprawdę nie wie dlaczego. Jak sam stwierdził, diabeł go podkusił, wziął maczetę i nie poszedł do domu najkrótszą drogą, tylko przeszedł tam, gdzie siedzieli w garażu pozostali członkowie rodziny. Miał jeszcze coś uzgodnić w sprawie wspólnych prac przy domu, czego nie udało się zrobić wcześniej. Chciał wyglądać groźnie, by nie dostać znowu od braci i wziął maczetę. Gdy zbliżał się do garażu w tym czasie wychodziła z niego Irena S. Pomyślał, że jest to zasadzka na niego, że ktoś chce napadać, podniósł maczetę i uderzył, ale przy panujących tam warunkach nie wiedział, kogo uderzył - tłumaczył zachowanie oskarżonego adwokat Tomasz Ostafil.

- Gdyby to wyszedł Andrzej S. czy Jan S. to oni prawdopodobnie otrzymaliby ten cios - dodał adwokat Adam Snieżek.

Jak podkreślali obrońcy, Marian S. na pewno nie godził się na zabicie swojej szwagierki, o co został oskarżony.

- Owszem, może chciał odegrać się za to, co się wcześniej stało i skarcić, postraszyć, ale na pewno nie miał zamiaru posunąć się tak daleko, czyli zabić szwagierki. Był otumaniony wcześniejszymi wydarzeniami, do tego doszedł alkohol. Wszyscy mieli szczęście, że tak to się skończyło, czy faktycznie na niegroźnych obrażeniach - stwierdził Tomasz Ostafil.

Tomasz Ostafil i Adam Śnieżek
Obrońcy oskarżonego adwokaci Tomasz Ostafil i Adam Śnieżek podczas wygłaszania mów końcowych

Przeprosiny i prośba

Oskarżony w mowie końcowej po raz kolejny przeprosił braci i bratową za to, co zrobił. - To, co się wydarzyło nie było moim zamiarem. Proszę sąd o jak najłagodniejszy wyrok - powiedział krótko Marian S.

6 lat więzienia

Po naradzie, Sad Okręgowy w Krośnie ogłosił wyrok. Sąd uznał, że Marian S. dopuścił się usiłowania zabójstwa przy pomocy maczety swojej bratowej 45-letniej Ireny S. z zamiarem ewentualnym, ponadto tym samym narzędziem zranił drugiego brata Andrzeja oraz kierował wobec niego groźby pozbawienia życia. 63-letni mężczyzna skazany został na łączną karę 6 lat pozbawienia wolności, przy czym w przypadku usiłowania zabójstwa sąd zdecydował o nadzwyczajnym złagodzeniu kary, gdyż minimalna kara za usiłowanie zabójstwa wynosi 8 lat.

- Dodatkowo sąd zasądził też między innymi od Mariana S. na rzecz Ireny S. 20 tys. zł tytułem częściowego zadośćuczynienia za doznaną krzywdę a rzecz Andrzeja S. 5 tys. zł - powiedział sędzia Artur Lipiński odczytując wyrok.

Sąd Okręgowy w Krośnie
Sąd Okręgowy w Krośnie skazał mężczyznę na 6 lat pozbawienia wolności 3

Pierwsza sprzeczka

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Janusz Szarek podkreślił, że do pierwszej fazy zdarzenia doszło 27 lipca ubiegłego roku przed godziną 22. Wówczas to oskarżony przyszedł do garażu swojego brata Jana i tam wdał się w dyskusję ze swoją matką i sąsiadem, do których miał jakieś pretensje. Jan zażądał w pewnym momencie by wyszedł z garażu, jednak Marian S. miał uderzyć wtedy w twarz brata. Gdy zobaczył to drugi brat Andrzej, wspólnie z Janem rzucili się na 63-latka i obezwładnili go, "sprowadzając do parteru". Przybyli na miejsce policjanci z komendy w Sanoku zaprowadzili Mariana S. do domu i żona zobowiązała się nim zaopiekować.

- W mowach końcowych obrońcy podkreślali, że gdyby wtedy policjanci zareagowali w sposób bardziej zdecydowany i zabrali nietrzeźwego i awanturującego się mężczyznę do wytrzeźwienia, to do drugiej fazy zdarzenia nie doszłoby - powiedział sędzia Janusz Szarek.

Nie pogodził się...

Tymczasem oskarżony wykorzystał fakt, że żona była w innym pomieszczeniu, wyszedł z budynku. Jak podkreślali biegli, którzy badali oskarżonego, nie mógł się on pogodzić z tym, że został chwilę wcześniej w jakiś sposób upokorzony przez braci. Nie znajduje jednak żadnego racjonalnego wytłumaczenia fakt, że oskarżony około 23 w nocy wychodzi z domu i idzie przycinać winogron, jak się tłumaczył. Mając w ręce maczetę przechodził w pobliżu garażu, w którym byli bracia Andrzej S, jego brat Jan z żoną Ireną, matka mężczyzn oraz sąsiad. Słysząc głosy podszedł bliżej i w tym czasie z budynku wyszła Irena S.

Cios maczetą w kark

- Jej sylwetka była na tyle oświetlona, że oskarżony mógł rozpoznać, kto wychodzi, a w szczególności, czy jest to mężczyzna, czy kobieta. Był wzburzony po wcześniejszych wydarzeniach, że zdaniem sądu uderzyłby każdego, kto wtedy wychodziłby z garażu - tłumaczył sędzia Szarek.

Cios maczetą padł, gdy kobieta stała tyłem do oskarżonego i go nie widziała. Zszokowana wbiegła do garażu, a za nią chciał też wejść i Marian S. z uniesioną maczetą. Zareagował na to Andrzej S., próbując bratu wyrwać narzędzie z ręki. Już na zewnątrz, przed garażem, doszło między braćmi do szamotaniny. Za moment podbiegł także Jan S. i wtedy Andrzej S. został skaleczony maczetą w okolicach ucha i nadgarstka oraz w palec. Ostatecznie 63-latek został powalony na ziemię i otrzymał ciosy w tułów, głowę.

- Obydwaj bracia się tego nie wypierają mówiąc, że było to podczas obezwładniania. Po chwili pojawiła się żona Mariana S., która prosiła jego braci, by już go puścili. Jednak z uwagi na fakt, że był agresywny, wypowiadał groźby, przytrzymywali go do momentu przyjazdu policji - powiedział sędzia Janusz Szarek

Nadzwyczajne złagodzenie

Sąd zdecydował, że w przypadku tej sprawy można zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.

- Zdaniem biegłych, którzy badali oskarżonego, jego zachowanie mogło być między innymi konsekwencją kumulacji negatywnych emocji wynikających z przedłużającego się konfliktu rodzinnego oraz osłabionej kontroli emocji. Do tego doszedł też spożyty alkohol - stwierdził sędzia Szarek w uzasadnieniu.

Dlatego też sąd wziął pod uwagę długoletni konflikt między pokrzywdzonymi a oskarżonym. Z dostępnych informacji wynika, że inicjatorem większości konfliktów po wypiciu alkoholu był oskarżony, ale jak zaznaczył sąd, również ze strony pokrzywdzonych dochodziło do sytuacji, w których i oni pewne zajścia prowokowali.

Również ogólny stan zdrowia oskarżonego przemawiał za tym, żeby zastosować wobec niego nadzwyczajne złagodzenie kary.

Sąd apeluje do rodziny

Na zakończenie ustnego uzasadnienia sąd zaapelował do obydwu stron konfliktu. Sędzia Artur Lipiński podkreślił, że w tym przypadku wyłania się obraz polskiej rodziny, jakich wiele: kłócą się, godzą, spożywają alkohol. Każdy świadek, który zeznawał w tej sprawie, a także strony - wszyscy mówili o spożywaniu alkoholu i różnym zachowywaniu się po jego wypiciu.

- Większość osób, która zeznawała w sądzie, mówiła, że jak nie było alkoholu, to nie dochodziło do konfliktów. Warto byłoby przemyśleć, czy alkohol jest rzeczywiście niezbędny w rodzinie, bo kiedyś może dojść do tragedii nieporównywalnie większej niż ta, która dotknęła pokrzywdzonych 27 lipca ubiegłego roku. Jesteście rodziną i nikt wam nie zmieni życiorysów. Oskarżony jest bratem pokrzywdzonego a pokrzywdzona bratową oskarżonego. Całą miarą wielkości jest wybaczyć oskarżonemu za to, co zrobił, a z drugiej strony oskarżonemu szczerze przeprosić. Jeżeli będziecie tylko i wyłącznie przedstawiać pretensje wobec siebie, to niczego nie osiągniecie - zaapelował sędzia Artur Lipiński.

Zdaniem sądu nie zachodzi okoliczność, by zastosować środek w postaci zakazu zbliżania się i kontaktowania oskarżonego z Ireną S.

- Czas pobytu w zakładzie karnym powinien wpłynąć pozytywnie na oskarżonego. Mamy też nadzieję, że będzie to czas wystarczający, by i druga strona otworzyła swoje serce, mimo krzywd, które ją dotknęły. Jesteście rodziną i warto o tym pamiętać, mimo, iż trudno wam się teraz pogodzić - dodał sędzia Lipiński.

Będzie apelacja?

Wyrok nie jest prawomocny. Stronom przysługuje apelacja. Zarówno prokurator Marta Leśniak-Popiel jak i obrońcy oskarżonego adwokaci Tomasz Ostafil i Adam Śnieżek nie zdecydowali, czy będzie złożona apelacja. Na razie strony zwrócą się o pisemne uzasadnienie wyroku.

~metrios

05-11-2021 14:58 6 16

Ktoś na tym zarabia.
Odpowiedz

~Okno w kratkę

15-08-2020 23:15 3 29

6 lat szybko zleci. Nie bój boba.
Odpowiedz

~Ej, dejcie spokój.

15-08-2020 12:56 4 27

Maski, szyby, plexy na facjacie....i po co to?
Odpowiedz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. terazKrosno.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.