Marian S. zaatakował maczetą bratową Irenę. Zranił też brata Andrzeja. Proces 63-letniego mężczyzny trwa w Sądzie Okręgowym w Krośnie. Oskarżony nie przyznał się do winy, ale przeprosił rodzinę za to, co się stało.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się nocą 27 lipca ub. roku na jednej z posesji w Trepczy, gm. Sanok. Według Prokuratury Rejonowej w Sanoku, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, Marian S. uderzył Irenę S. maczetą w szyję powodując ranę rąbaną karku o długości 10-15 centymetrów. Na szczęście, kobieta uciekła, a napastnika obezwładnili jego bracia Andrzej i Jan. 63-letni mężczyzna został także oskarżony o zranienie maczetą brata, 41-letniego Andrzeja S. Poszkodowany doznał urazów głowy, ręki, okolic biodra.

Zaproszenie "na kielicha"

Na ostatniej rozprawie w Sądzie Okręgowym w Krośnie zeznawał sąsiad, który był na posesji S. od późnych godzin wieczornych. Andrzej S. zaprosił go około godz. 22.00 "na kielicha". Siedzieli w garażu, rozmawiali, była też rozkręcona butelka wódki, którą się częstowali. W chwili, gdy doszło do ataku maczetą, w garażu był razem z braćmi S. - Andrzejem i Janem oraz ich matką. Przebywała tam również Irena S. Kobieta w pewnym momencie powiedziała do męża, żeby poszli już do domu.

- Sama wyszła na pole za drzwi garażowe, ale szybko wróciła i trzymając się za szyję powiedziała "O Jezu, uderzył mnie". Po chwili całą rękę miała we krwi. Wtedy Andrzej i Janek wyskoczyli na zewnątrz i zwalili Mariana na ziemię. Pamiętam, że Andrzej krzyknął "K…, odciął mi ucho". Krzyczał też coś Marian. Ja jednak nie widziałem, kto uderzył Irenę i Andrzeja i czym ich uderzył - zeznawał w sądzie 70-letni mężczyzna.

Przeprosiny

Jak już przyjechała policja, świadek wyszedł z garażu i zobaczył w światłach reflektorów samochodowych maczetę leżącą na betonie obok stajni i pęk odciętych włosów bratowej. Pierwsza karetka zabrała do szpitala Irenę S. a druga jej szwagra Andrzeja S. Na zakończenie składania zeznań, Marian S. przeprosił świadka - sąsiada za słowa, które mówił do niego, a w szczególności za przezwisko, jakiego użył.
- Janek, przepraszam Cię. To nie było na miejscu, co powiedziałem - stwierdził oskarżony.
- Ja się wcale Marian nie gniewam - usłyszał w odpowiedzi od 70-letniego sąsiada.

Wizyta policji

W sądzie zeznawała również żona Mariana S. Był już wieczór, jak do domu weszło dwóch policjantów z jej mężem.

- Zapytali mnie, czy zaopiekuję się nim, gdyż wdał się w bójkę z braćmi. Zgodziłam się i wyprowadziłam go na górę do naszego mieszkania - relacjonowała żona oskarżonego. - Żalił się, że bracia go napadli, miał minę "pokrzywdzonego dziecka". Powiedział, że położy się spać. Jak wróciłam po około 10 minutach, męża już nie było w domu.

Atak na męża

Kobieta wyszła na zewnątrz i na sąsiedniej posesji przy siatce zobaczyła kogoś leżącego na ziemi i dwie osoby, które zadają ciosy temu człowiekowi.

- Jak podeszłam bliżej to rozpoznałam, że leżącą osobą był mój mąż, który wołał "ratunku" i "puść mnie", a atakowali go jego bracia - zeznawała przed sądem żona Mariana S.

Zdaniem kobiety, jeden z braci męża krzyczał do niej, przeklinając i grożąc. Zapytała szwagrów, dlaczego go biją, wtedy Andrzej S. powiedział, że "ten h… obciął mi ucho". Odezwała się też Irena S. i po jej słowach zorientowała się, że i bratowa jest ranna, a winnym tego jest jej mąż.

sąd okręgowy w Krośnie

- Andrzej i Jan zadawali mężowi ciosy, choć ten prosił ich, żeby tego już nie robili, bo boli. Było słychać jego jęki i uderzenia po korpusie brzucha. Prosiłam teściową, by przestali bić męża, bo Marian też jest jej synem, ale nie reagowała - opowiadała kobieta w sądzie.

W pewnej chwili wyciągnęła telefon komórkowy mówiąc, że będzie wszystko nagrywać. Usłyszała też głos Ireny S., która mówiła z garażu, żeby przestali, bo ludzie chcą spać. Wówczas zobaczyła już światła nadjeżdżających służb ratowniczych. Policjanci skuli Mariana S. kajdankami i zaprowadzili go do radiowozu.

Byłby spokój...

Zeznania złożyli też policjantka i policjant z KPP w Sanoku, którzy wówczas byli na interwencji w Trepczy.

- Na miejscu zastaliśmy zranioną kobietę, którą opatrywała załoga karetki pogotowia i maczetę leżącą na ziemi w pobliżu drzwi garażu, a oskarżony był obezwładniony przez braci. Pogotowie zajęło się ranną, a my zabraliśmy oskarżonego do radiowozu. Dowiedzieliśmy się od osób tam przebywających, że jak byli w garażu, to usłyszeli stukanie do drzwi, dlatego żona jednego z braci wyszła na zewnątrz i wracając została zaatakowana od tyłu przez szwagra maczetą - mówił policjant z sanockiej KPP.

Gdy policjanci podnieśli Mariana S. z ziemi miał zakrwawioną twarz, ranę miał również na ręce. - Będąc w szpitalu przyznał, że uderzył bratową maczetą. Powiedział też spokojnym głosem, ze jakby ich pozabijał, to byłby spokój. Nie mówił, by bracia go bili - zeznał funkcjonariusz.

Grozi surowa kara

Marian S. cały czas przebywa w tymczasowym areszcie. Usiłowanie zabójstwa, o co został oskarżony, zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 8 lat do nawet dożywocia.

Marian S. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów, jednocześnie przeprosił za to, co się stało.

Kolejną rozprawę zaplanowano na kwiecień.

~antypijak

19-03-2020 10:35 25 65

Oto do czego doprowadza pijaństwo i złość w stosunku do najbliższej rodziny. Widać na zdjęciach, że sprawę prowadzi porządny sędzia, więc na pewno sprawiedliwie osądzi sprawcę.
Odpowiedz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. terazKrosno.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.