- Zdarzało się, że do pierwszego orania zaprzęgano po raz pierwszy młodego źrebaka – podczas błogosławieństwa taki koń rżał głośno z radości i lęku, rzucał się i stawał dęba, aż trudno było go utrzymać. Gospodyni mogła też przejść przez drogę z dwoma wiadrami pełnymi wody, żeby mężowi dopisywało szczęście w polu. Po dotarciu na rolę chłop robił znak krzyża w chwili, gdy pług po raz pierwszy zagłębiał się w ziemię, zdejmował czapkę, żegnał się, odmawiał Otcze Nasz (Ojcze nasz) i prosił Boga o dobry plon. Mój ojciec robił tak zawsze, ilekroć orał. […] – pisze w książce Mikołaj Gabło.

- Urodzony w 1940 roku Mikołaj Gabło, jako najmłodsze pokolenie, doświadczył wysiedlenia sąsiadów do „naszej Rosji”, przejścia frontów niemieckiego i radzieckiego przez rodzinną wieś, przeżył ukrywanie się w lasach, akcję „Wisła”, pobyt bliskich w obozie w Jaworznie oraz komunistyczne represje. Likwidacja świata i ładu łemkowskiego przez wojnę oraz kolejne wysiedlenia nie zabliźniły się w jego duszy i są ciągle jątrzącą się raną. […]. Autor snuje przez swoje teksty narrację o konsekwencjach gospodarczych, religijnych i psychicznych życia Łemków na obrzeżach większych społeczności w miejscu i czasie, których im nikt nie zazdrościł, i o nieusuwalnym przywiązaniu do tych górskich terenów – na przekór trudnościom– napisał w posłowiu Wiesław Żyznowski, właściciel Wydawnictwa Żyznowski, które wydało książkę Mikołaja Gabło "Olchowiec Łemków utracony".



Komentarze
Dodaj komentarz