Śmiertelny wypadek w Krośnie. Ruszył proces Mateusza H.
20 września, 2021Wiadomości / Krosno
24 lutego br. na przejściu dla pieszych w Krośnie doszło do tragedii. 81-letni Stanisław P. potrącony przez samochód osobowy kierowany przez 25-letniego krośnianina zmarł w drodze do szpitala.
20 września w Sądzie Rejonowym w Krośnie rozpoczął się proces 25-letniego Mateusza H.
- 24 lutego 2021 r. na ul. Bohaterów Westerplatte w Krośnie przekroczył administracyjnie dopuszczalną prędkość, jadąc z prędkością w przedziale od 76 do 88 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h. Mateusz H. nie zachował szczególnej ostrożności poprzez nieprawidłową obserwację obszaru przed pojazdem, umyślnie wprowadził pojazd w kontrolowany poślizg, w wyniku czego potracił prawidłowo przechodzącego przez przejście Stanisława P. - powiedział Sławomir Merkwa, zastępca prokuratora Rejonowego w Krośnie odczytując akt oskarżenia.
81-letni mężczyzna w wyniku odniesionych rozległych obrażeń ciała zmarł w drodze do szpitala w Krośnie.
Oskarżony zdecydował, że nie będzie składał wyjaśnień przed sądem ani udzielał odpowiedzi na pytania stron. Przeprosił natomiast rodzinę Stanisława P., wyrażając skruchę za to, co się stało. Powiedział także, iż wcześniej do rodziny wysłał list z przeprosinami.
Opowiadał wówczas, że 24 lutego wracał z pogrzebu. Będąc na wysokości "Naftówki" przy ul. Bohaterów Westerplatte minął jadący z naprzeciwka pojazd kolegi. W tym czasie na przejściu dla pieszych za skrzyżowaniem zobaczył kobietę przechodzącą z prawej na lewą stronę, która już schodziła z przejścia.
- Uwagę skoncentrowałem na tej kobiecie i w tym momencie poczułem uderzenie i chyba odruchowo zacząłem hamować. W pierwszym momencie nie wiedziałem, co się stało. Dopiero jak wysiadłem z samochodu zobaczyłem, że mam rozbitą przednią szybę i maskę pojazdu, a na jezdni przy chodniku leży mężczyzna - wyjaśniał Mateusz H. podczas pierwszego przesłuchania na komendzie policji.
Opowiadał dalej, że podszedł, by udzielić mu pomocy, ale na miejscu był już ratownik z pogotowia, który prowadził akcję ratowniczą.
Potwierdził też wcześniejsze zeznania, że kierujący pojazdem wpadał w kontrolowane ślizgi, tył pojazdu wykonywał ruchy na prawo i na lewo, ale kierujący panował nad autem.
Samego potrącenia jednak nie widział, gdyż zasłaniał żywopłot przy ulicy. Zorientował się, że coś musiało się stać, gdy usłyszał pisk opon i uderzenie.
- Zatrzymywał się na każdych światłach, gwałtownie ruszał z miejsca i hamował. Kierowca miał opanowany samochód, ale moim zdaniem jechał niebezpiecznie - stwierdziła kobieta w sądzie.
Wcześniej podczas przesłuchania na policji, dwa tygodnie po wypadku, zeznała między innymi, że kierowca prowadził pojazd bardzo nerwowo, jechał niepewnie, spod świateł ruszał bardzo gwałtownie, co chwila odjeżdżał, gwałtownie hamował i trzeba było na niego bardzo uważać.
- Widziałam, że tył samochodu wykonywał ruchy w lewo i w prawo, jakby tańczył po drodze. Miałam wrażenie jakby kierowca testował samochód - opisywała wówczas zdarzenie z 24 lutego.
Podczas rozprawy w sądzie nie potwierdziła faktu, że samochód prowadzony przez oskarżonego "tańczył" na ulicy.
- Nie wiem, dlaczego tak to zostało ujęte w protokole przesłuchania - stwierdziła.
Oskarżony kierowca
Prokuratura Rejonowa w Krośnie oskarżyła 25-letniego Mateusza H. o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym.- 24 lutego 2021 r. na ul. Bohaterów Westerplatte w Krośnie przekroczył administracyjnie dopuszczalną prędkość, jadąc z prędkością w przedziale od 76 do 88 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h. Mateusz H. nie zachował szczególnej ostrożności poprzez nieprawidłową obserwację obszaru przed pojazdem, umyślnie wprowadził pojazd w kontrolowany poślizg, w wyniku czego potracił prawidłowo przechodzącego przez przejście Stanisława P. - powiedział Sławomir Merkwa, zastępca prokuratora Rejonowego w Krośnie odczytując akt oskarżenia.
81-letni mężczyzna w wyniku odniesionych rozległych obrażeń ciała zmarł w drodze do szpitala w Krośnie.
Przyznał się do potrącenia i przeprosił
Na pierwszej rozprawie Mateusz H., podobnie jak podczas postępowania przygotowawczego, przyznał się jedynie częściowo do winy. Przyznał się do potrącenia mężczyzny na przejściu dla pieszych, ale zaprzeczył, by wprowadzał pojazd w kontrolowany poślizg. Nie zgodził się też z wyliczoną przez biegłych prędkością. Stwierdził, że mógł jechać około 60 km/h.Oskarżony zdecydował, że nie będzie składał wyjaśnień przed sądem ani udzielał odpowiedzi na pytania stron. Przeprosił natomiast rodzinę Stanisława P., wyrażając skruchę za to, co się stało. Powiedział także, iż wcześniej do rodziny wysłał list z przeprosinami.
Poczuł uderzenie
Wcześniejsze wyjaśnienia Mateusza H. na policji, w prokuraturze i w sądzie odczytał sędzia Piotr Wojtowicz.Opowiadał wówczas, że 24 lutego wracał z pogrzebu. Będąc na wysokości "Naftówki" przy ul. Bohaterów Westerplatte minął jadący z naprzeciwka pojazd kolegi. W tym czasie na przejściu dla pieszych za skrzyżowaniem zobaczył kobietę przechodzącą z prawej na lewą stronę, która już schodziła z przejścia.
- Uwagę skoncentrowałem na tej kobiecie i w tym momencie poczułem uderzenie i chyba odruchowo zacząłem hamować. W pierwszym momencie nie wiedziałem, co się stało. Dopiero jak wysiadłem z samochodu zobaczyłem, że mam rozbitą przednią szybę i maskę pojazdu, a na jezdni przy chodniku leży mężczyzna - wyjaśniał Mateusz H. podczas pierwszego przesłuchania na komendzie policji.
Opowiadał dalej, że podszedł, by udzielić mu pomocy, ale na miejscu był już ratownik z pogotowia, który prowadził akcję ratowniczą.
Na 3 biegu
- Być może dla postronnych mogło się wydawać, że jadę z większą prędkością, bo mam głośniejszy układ wydechowy w samochodzie i to sprawia wrażenie, że samochód jedzie szybciej niż w rzeczywistości. Jechałem na 3 biegu, a silnik miał 2200-2300 obrotów na minutę. Na pewno też nie wykonywałem żadnych kontrolowanych poślizgów. Mój samochód nie nadaje się do tzw. driftu na drodze mówił Mateusz H. podczas przesłuchania.Kontrolowane poślizgi i 100 km/h
Jako pierwszy zaczął udzielać fachowej pomocy przechodzący w pobliżu mieszkaniec Krosna, z zawodu ratownik medyczny. Szedł chodnikiem przy ul. Bohaterów Westerplatte w tym samym kierunku, w którym jechał oskarżony. Najpierw przejął rozmowę z dyspozytorem medycznym od mężczyzny, który wzywał pogotowie, a potem zaczął udzielać poszkodowanemu pomocy. Blisko 40-letni mężczyzna zeznał w sądzie, że oskarżony jechał brawurowo i z dużą prędkością, mogło to być około 100 km/h.Potwierdził też wcześniejsze zeznania, że kierujący pojazdem wpadał w kontrolowane ślizgi, tył pojazdu wykonywał ruchy na prawo i na lewo, ale kierujący panował nad autem.
Samego potrącenia jednak nie widział, gdyż zasłaniał żywopłot przy ulicy. Zorientował się, że coś musiało się stać, gdy usłyszał pisk opon i uderzenie.
Co ja zrobiłem?
Inny świadek, ponad 40-letni mężczyzna zeznał w sądzie, że wyjeżdżając na ul. Bohaterów Westerplatte z pobliskiego sklepu zauważył biegnącego z telefonem mężczyznę i leżącą na ulicy osobę. Podbiegł do niej i mówił "Co ja Boże zrobiłem?". Świadek zaczął dzwonić na numer alarmowy. Po chwili podbiegł ratownik medyczny i przejął rozmowę z pogotowiem.Gwałtownie ruszał i hamował
Pracownica sklepu z ul. Bohaterów Westerplatte zwróciła uwagę na samochód, którym jechał Mateusz H. jeszcze na skrzyżowaniu ulic: Podkarpacka, Bieszczadzka, Lwowska. Stał na czerwonym światle, podobnie jak ona, oczekując na skręt w ulicę Lwowską. Później jechała za nim aż do ul. Bohaterów Westerplatte, gdzie skręciła do pracy.- Zatrzymywał się na każdych światłach, gwałtownie ruszał z miejsca i hamował. Kierowca miał opanowany samochód, ale moim zdaniem jechał niebezpiecznie - stwierdziła kobieta w sądzie.
Wcześniej podczas przesłuchania na policji, dwa tygodnie po wypadku, zeznała między innymi, że kierowca prowadził pojazd bardzo nerwowo, jechał niepewnie, spod świateł ruszał bardzo gwałtownie, co chwila odjeżdżał, gwałtownie hamował i trzeba było na niego bardzo uważać.
- Widziałam, że tył samochodu wykonywał ruchy w lewo i w prawo, jakby tańczył po drodze. Miałam wrażenie jakby kierowca testował samochód - opisywała wówczas zdarzenie z 24 lutego.
Podczas rozprawy w sądzie nie potwierdziła faktu, że samochód prowadzony przez oskarżonego "tańczył" na ulicy.
- Nie wiem, dlaczego tak to zostało ujęte w protokole przesłuchania - stwierdziła.
Co świadek widział w lusterkach?
Ostatnim świadkiem, który zeznawał w pierwszym dniu rozprawy był blisko 30-letni mieszkaniec Krosna, znajomy oskarżonego. Zgłosił się do obrońcy Mateusza H. twierdząc, że widział zdarzenie 24 lutego. W sądzie powiedział, że jechał ulicą Bohaterów Westerplatte od strony ul. Powstańców Śląskich i po minięciu się z samochodem oskarżonego widział w lusterkach - wewnętrznym oraz zewnętrznym, że Mateusz poruszał się normalnie, nie wprowadzał pojazdu w żadne poślizgi. Stwierdził także, że w lusterkach widział poszkodowanego, który wchodził na przejście oraz kobietę, która miała taki zamiar, ale zatrzymała się ze względu na poruszające się pojazdy.Kierowca był trzeźwy
Po wypadku Mateusz H. został tymczasowo aresztowany. Środek ten został mu zamieniony przez Sąd Okręgowy w Krośnie na poręczenie majątkowe, zakaz opuszczania kraju, poręczenie osoby godnej zaufania oraz dozór policyjny. W chwili zdarzenia był trzeźwy, nie był również pod wpływem środków odurzających.Autor: Andrzej Józefczyk, Tagi: Sąd Rejonowy w Krośnie
~KK
22-09-2021 16:14 7 20
~cynik
21-09-2021 15:02 9 24
Piszę oczywiście cynicznie dlategom "cynik".
~Janek
21-09-2021 09:41 8 28
~Fakt
21-09-2021 07:41 10 24
~jasiek
21-09-2021 01:09 6 26
~KS
20-09-2021 20:33 9 16
~coooo
20-09-2021 20:24 5 27
~pl
20-09-2021 18:19 9 26